A gdy grać zaczęli, świat do tańca ruszył z nimi. Pod
stopami płyt klawisze aż pod niebo wirowały. Zamaszyście, bez wytchnienia,
dzikim rytmem opętani, grali, grali, grali…Wtedy światło z cieniem się
splątało, zamieszało, złagodniało, zapomniało…Jeszcze echo powtórzyło, jeszcze
echo przypomniało, echo grało, echo grało, grało…Ptasi śpiew w konarach lasu,
głos potoku, szelest trzciny…
Zamknij oczy, jeszcze grają. W górę się unoszą, jeszcze
trwają…
Muzykanci zwariowani, muzykanci nieznużeni, poplątańcy…Światła
– cienia dzieci, cedru bejcą pomazani…