Któż z nas nie gapił się w przepływające chmury widząc w
nich obrazy ze świata fantasy…Każdy pewnie widział coś innego. Dziewczynka
- piękną lalkę, chłopiec -
pędzących na koniach rycerzy, zakochany – kształty ukochanej… Inni,
zagonieni i przytłoczeni życiem - nie
patrzyli w niebo wcale, albo zwracali uwagę tylko na to, czy znowu nie będzie
padać. A obraz nieba był dla wszystkich taki sam…
Podziwiam żonę za jej pamięć wzrokową, gdy opisuje, jak ktoś
był ubrany. Jest w tym bezbłędna, szczególnie gdy chodzi o stroje kobiece…Wyostrzamy
naszą spostrzegawczość na te sfery naszego otoczenia, które nas najbardziej
interesują. Był czas, gdy produkowałem dużo rysunków satyrycznych. Nawet mi za
to płacili…Potrafiłem z każdej sytuacji znaleźć coś, co się dało pokazać w
krzywym zwierciadle. Tak miałem wyostrzoną czujność, tak się specjalizowałem.
Ostatnio, gdy większość mego świadomego bytu spędzam dłubiąc w pracowni, moje
zmysły uwrażliwione są na kształty. Potrafię, siedząc w kościele, zobaczyć
figury układające się jasnych kamyków lastryko na ciemnym tle cementu. W
chwilach odpoczynku obserwuję, jak ułożyły się lipowe wióry na podłodze
pracowni…A gdy wieczorem spędzam parę
minut w pozycji siedzącej w łazience, płytka podłogowa jest mi ekranem z
którego mogę zobaczyć za każdym razem inną historię. A przecież wzór na niej
się nie zmienia… Nie dziwię się, że ktoś zobaczył świętą w zacieku na ścianie,
jak to było w serialu o rodzinie Kiepskich…
Poniżej zdjęcia wiórów na podłodze pracowni i pobudzającej
fantazję płytki podłogowej w łazience. Widać tam coś, czy nie?
Nie chcę się powtarzać, ale za każdym razem kiedy czytam ten blog przenoszę się w świat odległy, wręcz bajkowy. Czekam na wydanie Twojej książki. Gratuluję. TWÓJCO :)
OdpowiedzUsuń