Już nie zatętni wiosennymi sokami jej jasnozielona skóra. Drżące na wietrze liście nie pokłonią się więcej życiodajnemu słońcu. Piła bezlitośnie przecięła jej więź z Matką Ziemią. Poćwiartowano jej ciało by ogrzać ludzkie domostwa. Lecz nie dane jej było zamienić się w garść popiołu.
Pochylił się nad nią jak pradawny łowca, by przeprosić za zadawany ból i oddać pokłon swej dalekiej krewnej zrodzonej z tej samej ziemskiej gliny. Zaczął ostrym dłutem zagłębiać się w osikowym ciele. Nie wystrugał z niej zabójczego dla wampirów kołka. Nie chciał też, tym razem, przykryć jej gontem swego domostwa. Przyjęła kształt zrodzony w skołatanej głowie znużonego bytem człowieka. Zanuciła na skrzypkach grajka swą ostatnią, zapamiętaną za życia, melodię jesiennego wiatru. A zegar miarowym tykaniem zaczął odmierzać czas do końca…
poniedziałek, 23 stycznia 2012
środa, 18 stycznia 2012
Black, red and white
Kontynuacja mojego czarno – białego cyklu. Z drobnym akcentem czerwieni, wystarczającym w zupełności do ocieplenia całości.
Ileż to kartek zakreśliłem szkicując pomysły na swoje przedstawienie Adama i Ewy…I wreszcie takie, trochę absurdalne, z podświadomym, dalekim echem malarstwa Tadeusza Makowskiego…
Za akt nieposłuszeństwa pierwszych ludzi wobec Boga zostali oni wygnani z raju. Takie były konsekwencje zerwania owocu z drzewa wiadomości dobra i zła. Skończyło się błogie lenistwo, musieli zacząć ciężko pracować, a dzieci miały się rodzić w wielkim bólu. Kara była więc związana wyraźnie z bolesnym fizycznym cierpieniem. Czyżby więc wykroczenie też kojarzyło się z fizycznością? W rajskim sadzie rosło jeszcze drzewo życia. Spożycie jego owoców dawało dar nieśmiertelności. Stwórca pewnie nie chciał dopuścić aby rozzuchwalona para pozwoliła sobie na kolejny akt niesubordynacji.
Swoją drogą, dla mnie czas, gdy jestem zmuszony do bezczynności, nie jest czasem przyjemnym… A z tą nieśmiertelnością… Tak ta ludzka starość jest zaplanowana, że z biegiem czasu coraz mniej chęci na ciąg dalszy….
Ileż to kartek zakreśliłem szkicując pomysły na swoje przedstawienie Adama i Ewy…I wreszcie takie, trochę absurdalne, z podświadomym, dalekim echem malarstwa Tadeusza Makowskiego…
Za akt nieposłuszeństwa pierwszych ludzi wobec Boga zostali oni wygnani z raju. Takie były konsekwencje zerwania owocu z drzewa wiadomości dobra i zła. Skończyło się błogie lenistwo, musieli zacząć ciężko pracować, a dzieci miały się rodzić w wielkim bólu. Kara była więc związana wyraźnie z bolesnym fizycznym cierpieniem. Czyżby więc wykroczenie też kojarzyło się z fizycznością? W rajskim sadzie rosło jeszcze drzewo życia. Spożycie jego owoców dawało dar nieśmiertelności. Stwórca pewnie nie chciał dopuścić aby rozzuchwalona para pozwoliła sobie na kolejny akt niesubordynacji.
Swoją drogą, dla mnie czas, gdy jestem zmuszony do bezczynności, nie jest czasem przyjemnym… A z tą nieśmiertelnością… Tak ta ludzka starość jest zaplanowana, że z biegiem czasu coraz mniej chęci na ciąg dalszy….
wtorek, 17 stycznia 2012
Klezmer clock
Gdyby współczesnego pięciolatka przenieść w lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku zanudziłby się na amen. Ani komputerów, ani telewizji, nie mówiąc już o reszcie gadżetów które swoją obecnością wypełniają ten świat. Trudne do uwierzenia, że dla mnie wielką radość sprawiał czysty zeszyt w którym mogłem rysować. Z tamtych lat pewnie został u mnie sentyment do bieli i czerni z wszystkimi walorami pośrednimi. Bardzo lubię wszelkie techniki graficzne ubogie pod względem kolorystycznym, ale przez to zmuszające do większego wysiłku kompozycyjnego.
Dziś prezentuję jeden z moich ostatnich zegarów z zespołem klezmerskim. Wydaje się, że chyba kończę z realistycznym przedstawianiem rzeczywistości. Troszkę delikatnie, ale odchodzę od kopiowania natury. Nie zależy mi na ciągłym udowadnianiu, że potrafię to robić.
Już kiedyś o tym chyba pisałem, że bardziej mi się podobają akwarelowe impresje niż olejne dopracowane fotografiopodobne widoki. Przypomina mi się dowcip o góralu, który widząc siedzącego w plenerze malarza zajętego wiernym odtworzeniem widoku gór, mówi do artysty z przekąsem, że gdyby nie zostawił w domu aparatu fotograficznego, to nie musiałby się tak teraz tak męczyć…
Dziś prezentuję jeden z moich ostatnich zegarów z zespołem klezmerskim. Wydaje się, że chyba kończę z realistycznym przedstawianiem rzeczywistości. Troszkę delikatnie, ale odchodzę od kopiowania natury. Nie zależy mi na ciągłym udowadnianiu, że potrafię to robić.
Już kiedyś o tym chyba pisałem, że bardziej mi się podobają akwarelowe impresje niż olejne dopracowane fotografiopodobne widoki. Przypomina mi się dowcip o góralu, który widząc siedzącego w plenerze malarza zajętego wiernym odtworzeniem widoku gór, mówi do artysty z przekąsem, że gdyby nie zostawił w domu aparatu fotograficznego, to nie musiałby się tak teraz tak męczyć…
niedziela, 15 stycznia 2012
Zimowe zegary
Wreszcie, albo niestety (niepotrzebne skreślić), spadł śnieg i zima zrobiła się standardowa. A już zanosiło się na kuriozum przyrodnicze. I to jeszcze w 2012 roku, tym w którym ma się tyle wydarzyć…
A ja dalej swoje. Dopóki mogę to dłubię. Tym razem dwa zimowe zegary z dość realistycznymi ptaszkami kojarzącymi się z białą porą roku, sikorkami i gilami. Przedmioty codziennego użytku, które mogą też zdobić wnętrze i przypominać o upływającym bezlitośnie czasie..
A ja dalej swoje. Dopóki mogę to dłubię. Tym razem dwa zimowe zegary z dość realistycznymi ptaszkami kojarzącymi się z białą porą roku, sikorkami i gilami. Przedmioty codziennego użytku, które mogą też zdobić wnętrze i przypominać o upływającym bezlitośnie czasie..
Subskrybuj:
Posty (Atom)