Zanim sobie nie uświadomiłem, że nie mogę dłubać nawet małymi dłutkami, ( tak sobie kombinuję, za co mnie pokarało? ) wyciąłem w kawałku starej podłogi twarz. To miało być doskonalące ćwiczenie w opanowaniu techniki przedstawiania portretów za pomocą uproszczeń światłocieniowych. Jak zwykle, z pewnych fragmentów jestem zadowolony, a z innych ( w większości) mniej... Pokombinowałem, że fajnie byłoby dodać pewne elementy geometryczne, które urozmaiciły by obraz... Po wydruku okazało się ,że "wyszedł" mi portret Indianina z plemienia Azteków, który przygotowuje się na ścieżkę wojenną... I cóż... Tu się nie da jak w komputerze zrobić "cofnij"... Pooooooszło w świat...
Mam nadzieję, ze ta nauczka zaprocentuje na przyszłość....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz