poniedziałek, 11 maja 2015

Zagłębiam się...


Prawdziwi artyści linorytu potrafią świetnie operować światłocieniem. Mówię oczywiście o tych, którzy wykorzystują tylko czarną farbę do druku na różnych podkładach. Podziwiam świetne exlibrisy - miniaturowe dzieła sztuki służące do znakowania własnych księgozbiorów. Chciałoby się też tak... Ale ponieważ nie od razu zbudowano Kraków, tak i ja wyposażony w ładunek cierpliwości czołgam się ku ideałom...
Mój ulubiony temat rzeźbiarski to grupa muzyków dynamicznie powyginanych w takt melodii, którą wydobywają ze swoich instrumentów. Próbuję wykorzystać jeden z moich projektów na płaskorzeźbę właśnie do linorytu...
A oto efekty na różnych papierach... Ich kolor często wpływa na odczucia przy odbiorze...





Grupa grajków "scalona" w jedną bryłę daje pole do domysłów co się tam z nimi dzieje, ale to przecież dla kompozycji nie jest takie ważne,  a fajnie wyłaniają się z niej najistotniejsze elementy - twarze i dłonie z instrumentami. Dla dopełnienia - część kwadratu w tle... Jak to ktoś skomentował: fajne małpiszony...Ale taki był zamysł: maksymalnie upraszczać...Nie bawić się w zbędne szczegóły...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz