Jestem z tego pokolenia, które potrafiło godzinami stać
przed księgarnią, by kupić upragnioną książkę. Zmajstrowałem biblioteczkę na
całą ścianę w pokoju i dopiero wygięcie sufitu zauważone piętro niżej
powstrzymało moje zapędy kolekcjonerskie. Ze smutkiem stwierdzam, ze coraz
rzadziej zaglądam do moich papierowych zbiorów. Wszak o wiele szybciej znajdę
interesujące mnie wiadomości szperając w Internecie. Wątpię, czy dzisiaj ktoś
musiałby długo stać w kolejce po zakup encyklopedii...
Kiedyś każdą zakupioną książkę podpisywałem, by pożyczona
komuś wiedziała, gdzie ma wrócić... Później miałem pieczątkę z imieniem i
nazwiskiem...
Jak zacząłem dłubać w linoleum, postanowiłem moim synom
zrobić ekslibrisy.
Ex Libris - "z książek", a może bardziej " z
księgozbioru" - znak graficzny przyklejany w formie małej karteczki, lub
drukowany bezpośrednio na kartach książki.
Moje projekty wykonałem w formie linorytów o formacie A4.
Zaniosłem do firmy poligraficznej, gdzie po zmniejszeniu wydrukowano laserowo poręczne pieczątki z
zasobnikiem na tusz.