niedziela, 13 listopada 2011

Michał Anioł



Michał Anioł podobno powiedział, że „oczy ludzkie pragną niekiedy widzieć to, czego nigdy nie widziały i o czym myślą, że istnieć nie może”. Daje to "urozmaicenie i wypoczynek zmysłom".
Ostatnio często mnie to spotyka… Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby nasze anioły identyfikowały się ze swoimi podopiecznymi. Łatwiej byłoby im zrozumieć słabości człowiecze, łatwiej wybaczać i pomagać…
Ta moja ostatnia skrzydlata mogłaby być aniołem stróżem jakiejś tajemniczej  dziewczyny … 
Zjawiłaś się znikąd i znikniesz za chwilę mieszając jasność ze smutkiem mroku…Dumna i niedostępna, nie skłonisz swej głowy przed nikim, co z prochu tej ziemi. Jak tych dwustu, co w początkach czasu popadli w niełaskę… Który dyktator mody wynajął twe ciało by przyozdobić nim skrzydła swoich idei?



piątek, 4 listopada 2011

Skrzydlata


Nie używam słowa „anioł”…Po przestudiowaniu różnych tekstów o aniołach doszedłem do wniosku, że lepiej używać do określania tego co wydłubałem pojęcia „skrzydlate”. Nikt nie będzie urażony, że te figurki mają cechy kobiece lub męskie, a prawdziwe Anioły jako duchy czyste nie mają płci…W ikonografii można znaleźć przykłady różnych przedstawień Aniołów, od putto przypominających amorki po duchy noszące męskie imiona. Nie jestem w tej materii rzeczoznawcą, więc nie będę tu prowadził naukowych wywodów. A że mnie ciągnie do zabawy z formą, wiec z przymrużeniem oka pozwalam sobie tworzyć rożne dziwne twory…A ta skrzydlata istota to może być np damskie wcielenie Ikara. Oby nie skończyła jak on... Znane jest też określenie "latawica". Tylko bez żadnych negatywnych podtekstów, bo ktoś inny się obrazi...


A na koniec zasłyszana niedawno historyjka. Pani w klasie zwraca się do Jasia, który namalował anioła z czterema skrzydłami:
-  Jasiu, widziałeś, żeby anioł miał cztery skrzydła?
- A pani widziała z dwoma?
Najlepiej więc, gdyby w sprawie wyglądu i płci Aniołów wypowiedzieli się ci, co je widzieli. Do czasu, gdy się tacy nie znajdą, pozwólmy je widzieć po swojemu, bez narzucania swojego spojrzenia innym. Jedno powinno być pewne: są dobre z natury i służą ludziom pomocą.

czwartek, 8 września 2011

A gdy nadejdzie Armagedon…


Grzegorz Kubies na stronie www.opoka.org w artykule „Muzykujące anioły w malarstwie XV wieku” pisze:
„Jakkolwiek w Nowym Testamencie spotykamy anioły dmące w trąby, nie jest to jednak muzykowanie, anioły pełnią rolę fanfarzystów dających sygnał do rozpoczęcia niezwykłej uroczystości -- ostatniego spektaklu na ziemi. Św. Mateusz (24,31) w eschatologicznej wizji mówi: Pośle On [Chrystus] swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba aż do drugiego . W podobnej funkcji występują anioły w Apokalipsie (8,2), po otwarciu siódmej pieczęci św. Jan obwieszcza: I ujrzałem siedmiu aniołów, którzy stoją przed Bogiem, a dano im siedem trąb. Także i tutaj głosy trąb stanowią rodzaj uroczystego sygnału, po którym ziemią wstrząsają potężne kataklizmy.”
Czy anioł obwieszczający nadejście Armagedonu, mógłby wyglądać tak…

środa, 7 września 2011

Kogut


Przed wielu laty mieliśmy stado kur wśród których obowiązkowo rej wodził kogut. Nie wiem, czy wśród innych ptaków znajdzie się tak opiekuńczy przywódca haremu. Wystarczyło, że znalazł jakiegoś robaczka lub coś innego nadającego się do jedzenia, a już po swojemu wołał do siebie kokoszki by im oddać swoją zdobycz. I co ciekawe, wielokrotnie robił to bezinteresownie. Czasami wykorzystał nadarzającą się okazję na spełnienie swoich obowiązków z czego jego panie były najwyraźniej zadowolone. Jeśli miałbym więc kogutowi przypisywać jakieś cechy symboliczne, to na jednym z pierwszych miejsc umieścił bym opiekuńczość no i jurność. Godna podziwu jest też waleczność tych ptaków. Potrafią w obronie swojego stada zaatakować nawet człowieka, co wcale nie jest takie śmieszne, gdy się obejrzy jakie ostrogi ma ten ptak na nogach..
Lubiłem często się droczyć z tym „grzebieniastym” dumnym „nadęciakiem”. Jak wiadomo, szczególnie starsze osobniki przed wykonaniem swojego przeciągłego „kukuryku” lubiły zatrzepotać skrzydłami o boki. Schowany za krzakiem klepałem się dłońmi po policzkach i gardłowo naśladowałem kogucie pianie. Wychodziło mi to chyba dość realistycznie, bo właściciel barwnego pierzastego ogona wpadał w istny szał. Z miejsca swoim śpiewem oznajmiał, że na tym terenie to on jest wodzem i pośpiesznie szukał rywala. A ja znowu z innego miejsca po swojemu…Na tym punkcie wszystkie koguty mają istnego fioła. Wystarczy, że pierwszy promyk słońca wyjrzy zza horyzontu, a te szatany swoim przeraźliwym jazgotem dają znać o swoim istnieniu. Podobno wyznawcy islamu uważają, że pianie koguta zdradza obecność anioła.
Pewne jest, że jeśli coś miałoby symbolizować budzik, to na pewno byłby nim nasz bohater. Stąd też tyle moich zegarów akurat jego przedstawia.
A oto kilka moich „dłubanek”
W ujęciu uproszczonym geometrycznie





No i czasomierze…




niedziela, 4 września 2011

A ja robię czasomierze…


„Czas robi swoje. A ty człowieku?” Ta sentencja Stanisława Jerzego Leca towarzyszy mi od wielu lat. Przypomina  o upływających nieubłagalnie chwilach, które mamy do swojej dyspozycji. Jak je zagospodarujemy – zależy w dużej mierze od nas samych. Dobrze mieć gdzieś na widoku urządzenie, które cicho tykając, pokazuje przemijanie…
Muszę przyznać, że tworzenie nowych form zamykających w sobie mechanizmy zegarowe jest ciekawym wyzwaniem. Dzisiaj dwa przykłady…



czwartek, 1 września 2011

Autumn Angel


Niestety… Noce chłodniejsze, w sadzie ostatnie jeżyny i maliny. Dojrzewają jabłka, czuć jesień…Na wysokim kominie nieczynnej piekarni nie nocują już dwa bociany bez gniazda…Przestały przecinać niebo szaleńczymi gonitwami jeżyki i jaskółki. Dzieci pożegnały wakacje. Czuć jesień…W mojej galerii też mniej gości…I wtedy przyleciał On. Wrzosowy, jesienny…Z poważną, znaczoną doświadczeniem minionych dni twarzą. Autumn Angel.


niedziela, 24 lipca 2011

Jarmark z królewną Anną


24 lipca odbył się w Brodnicy VI Międzynarodowy Jarmark Ekologiczny. Tereny wokół zamku brodnickiego zapełniły się straganami na których swoje produkty wystawiali rolnicy, rzemieślnicy i handlowcy wszelakiej maści. I ja tam z żoną byłem. Z prawej strony miałem wina z Armenii, a z prawej  ekologiczne kiełbasy z Polski…

Stoisko z przodu

Moja żona na zapleczu stoiska

niedziela, 19 czerwca 2011

Skąd się wzięła rzeźba w kościele w Zbicznie


Pod takim tytułem ukazał się 11 czerwca tego roku artykuł Radosława Stawskiego w „Czasie Brodnicy”. Jako że ustosunkowuje się on do mojej osoby, zacytuję go w całości bez osobistych komentarzy.
„W prezbiterium kościoła w Zbicznie przed okresem triduum paschalnego kilka lat temu zawieszona została na krzyżu mierząca ponad 180 cm rzeźba ukrzyżowanego Chrystusa. Dzieło wyszło spod dłuta mieszkańca wsi – artysty rzeźbiarza Ryszarda Wojtkiewicza. Ta naturalnych rozmiarów figura była darem rzeźbiarza i jego rodziny dla wspólnoty parafialnej.
Ryszard Wojtkiewicz – emerytowany nauczyciel matematyki, a z zamiłowania rzeźbiarz, tworzy od wielu lat. Tematyka religijna nie jest mu obca. Coraz częściej zdarzają się zamówienia na przydomowe kapliczki z figurą świętego lub frasobliwego. Pomysł wykonania rzeźby konającego na krzyżu Jezusa do miejscowej kaplicy dojrzewał w artyście od dawna. Główny bodziec wyszedł jednak od proboszcza księdza kanonika Kazimierza Wierzbickiego.
Pierwsze prace nad rzeźbą rozpoczęte zostały w wakacje 2006 roku i z kilkoma przerwami, spowodowanymi między innymi aurą, trwały aż do kwietnia 2007 roku.
Główny blok korpusu rzeźby został wykonany z lipy, która rosła na cmentarzu w Żmijewie. Bryla rzeźby została sklejona zgodnie z zasadami sztuki stolarskiej z wielu balików, aby figura nie popękała. Artysta celowo zrezygnował z polichromii. Naturalne przebarwienia i ciemniejsze słoje drewna – jego zdaniem – podkreślają umęczone ciało Ukrzyżowanego. Gwoździe wzorowane na rzymskich zostały wykonane przez kowala amatora Antoniego Chiniewicza.
Autor mówi, że wykonanie rzeźby do prezbiterium kościoła w Zbicznie było dla niego wielką lekcją cierpliwości i pokory. Cały okres pracy nad rzeźbą to ustawiczne studiowanie anatomii z wszystkich dostępnych źródeł, jednak najbardziej pomocne było mu lustro. Żałuje, że nie miał mu kto pozować, bo praca trwałaby znacznie krócej.
- Ta rzeźba ma służyć skupieniu, medytacji. Chciałem pokazać umęczonego torturami człowieka, poniżonego i przybitego do krzyża. Bóg stworzył istotę ludzką na swoje podobieństwo, ale człowiek jest zbyt marnym tworem, żeby patrząc w lustro, uzurpować sobie prawo do przedstawienia Najwyższego. Irytują mnie ci, którzy oddają cześć obrazom i figurom, zapominając, że to tylko wytwory ludzkich rąk i wyobraźni ludzkiej, a przecież to co najważniejsze jest niewidoczne. Dobrze by było, żeby moja rzeźba w czasie mszy świętej pozwoliła niektórym choć na chwilę zapomnieć o gotujących się w domu ziemniakach odwrócić wzrok od nowej sukni sąsiadki – zwierza się Ryszard Wojtkiewicz”





sobota, 18 czerwca 2011

Wystawa


11 czerwca w podziemiach brodnickiego zamku miała miejsce wystawa prac plastyków z regionu, na którą zostałem także zaproszony przez dyrektora tutejszego muzeum. Jako że swoje prace eksponowało kilkunastu twórców, a możliwości lokalowe podziemi są ograniczone, pokazałem tylko kilka rzeźb i rysunków satyrycznych. Nie zabrałem większych rzeźb, ostrzeżony podwyższoną wilgotnością pomieszczeń, która mogłaby niekorzystnie wpłynąć na ich stan.
Na zdjęciu inicjator wystawy dyrektor brodnickiego muzeum Marian Marciniak no i ja…


Rzeźbienie


W sierpniu 2008 roku w miesięczniku literackim „Akant” ukazał się wiersz znanego poety z Jabłonowa Pomorskiego Arkadiusza Irka  pod tytułem „Rzeźbienie”. Autor, mój przyjaciel, dedykował go mojej skromnej osobie…Nowoczesny w formie, pełen miejsc do zatrzymania i przemyśleń. Wytwór twórcy o nietuzinkowym intelekcie i wszechstronnych zainteresowaniach.

„Nie tak łatwo
rzeźbić w ciszy
zawsze za dużo jest
o jakieś skrzydło
jakiegoś anioła
o jakieś pióro
nie wiadomo czyje
słowo
przykładane jak dłuto
do innego słowa

czasem pomaga
ciężki pień snu
nie wyrzeźbiony
czasem
zakręcony dzień
jakieś mechaniczne cuda
na chwilę skręcające
rozklekotane serce

nie tak łatwo
prosić
odczytywać
z niemej twarzy świata
dziękować
za nienazwane dobro

za błogosławiony
jasny gwint
przekleństwo
bycia innym”


sobota, 28 maja 2011

The eagles


Kilka dni temu odwiedził mnie rzeźbiarz chcący poznać mój warsztat pracy. Przy okazji stwierdził, że moje orły mają nienaturalną pozę, bo głowa jest odwrócona o 180 stopni. Jego zdaniem tylko krętogłowy mają tę zdolność. Mówił to tak pewnym tonem, że zwątpiłem…Już kiedyś pewien ekolog próbował mnie przekonać, że bielik nie jest orłem. Może i nie jest, ale to on figuruje na naszym godle państwowym i mówimy, że to jest orzeł biały… Tak więc zrobiłem się o parę centymetrów mniejszy i nieśmiało nadmieniłem, że o ile pamiętam to sowy mogą obrócić głowę o 270 stopni, a o ile orły, to za bardzo nie pamiętam… Natomiast taka pozycja wyrzeźbionego ptaka wynika z kompozycyjnych możliwości wewnątrz lipowego walca. Swego czasu zaprojektowałem też herb naszej gminy, w którym centralną postacią jest właśnie orzeł tak ustawiony…
Po wyjściu szacownego gościa szybciutko wskoczyłem do netu by rozwiać wszelkie wątpliwości. Odetchnąłem z ulgą…Wszystkie ptaki szponiaste mają możliwość obrotu głowy o minimum 200 stopni, a sowy o 270…Natomiast nazwa krętogłowa wzięła się, podobno, od jego dziwnych, przypominających zachowanie żmii, kołyszących ruchów głowy.
Znowu się udało…


poniedziałek, 16 maja 2011

To je moje…


Na szczęście nie muszę sobie udowadniać, że potrafię wydłubać realistyczną sowę lub rybę. Większą frajdę sprawia mi zabawa formą na dany temat. Powstają wtedy prace, które mają indywidualny charakter. Trochę w tym uproszczeń, trochę przestrzennej geometrii. Poniżej ryba, przerobiona z bardzo realistycznej postaci, która przez to bardzo mi działała na „nerwy”. No i sowa pełniąca funkcję świecznika…



wtorek, 3 maja 2011

Portret sympatycznej pani


Zawsze mam dylemat, gdy rzeźbię portret kobiety. Z jednej strony wymagana jest wierność oryginałowi, a z drugiej warto nie zauważać pewnych drobiazgów, które mogą popsuć humor osoby portretowanej.
W tym przypadku nie musiałem nic kamuflować. Utrwalałem w lipowej desce podobiznę przesympatycznej pani, która nic sobie nie robi z drobnych znaczków pojawiających się na twarzy w chwilach radości. I dlatego z tej pracy chyba wszyscy są zadowoleni, a najbardziej mąż obdarowanej a zarazem zamawiający…




sobota, 16 kwietnia 2011

Historia przydomowej kapliczki






Swego czasu, na zamówienie małżonki, „zmajstrowałem” przydomową kapliczkę. Konstrukcja była na tyle ciężka, że do ustawienia jej w pionie wykorzystałem całą rodzinę. Wyrzeźbioną figurkę zabezpieczyłem specjalnym podkładem i lakierem do jachtów. Przy ówczesnym moim stanie wiedzy na temat konserwacji rzeźb stojących na wolnym powietrzu wydawało mi się to jak najbardziej właściwe. Czas zweryfikował to jednak negatywnie. Jasna rzeźba z czasem stawała się coraz bardziej szara i pojawiły się smugi pochodzące zapewne od jakichś grzybków. Nie zwlekając, postanowiłem interweniować. Po zdjęciu warstwy uszkodzonego drewna, (to już była inna rzeźba…) zacząłem pozostałość podmalowywać farbami akrylowymi ( to już była całkiem inna rzeźba…). Kiedy zobaczyłem łzy w oczach mojej  żony, a sąsiadka stwierdziła, że ta rzeźba nie jest w moim stylu, wiedziałem, że to koniec. Wystrugałem nową figurkę ( chyba ładniejszą…). Zabezpieczyłem ją bezbarwnym drewnochronem. Co prawda też szarzeje, ale taki już chyba los rzeźb narażonych na słońce, deszcz, śnieg, mróz i wiatr. Jedno jest pewne: nie będę już zdzierał z niej warstwy nadwerężonego czasem drewna… Na zdjęciach widać pierwszą  i aktualną wersję figurki z kapliczki.

niedziela, 3 kwietnia 2011

Herby



Wieszane na honorowych miejscach, zarezerwowanych specjalnie do tego celu. Będące znakami całych narodów lub mniejszych społeczności. Świadczące o przynależności do danego rodu lub grupy społecznej.
Przypadło mi w udziale wydłubać ich sporo. Jako że w większości są monochromatyczne, to najlepiej się prezentują przy bocznym oświetleniu. Zleceniodawcami były różne instytucje, a także, w przypadku herbów rodowych – indywidualni inwestorzy. Oto kilka realizacji ze zdjęć, które się zachowały.





wtorek, 29 marca 2011

Wiosenne anioły



Przyleciały.
 Śladem dzikich gęsi i żurawi.
Niosąc nadzieję na spełnienie.
Nieśmiało unosząc szaty.
Zapraszając do chodzenia po mokrej od rosy trawie…




poniedziałek, 28 marca 2011

Strach



Kiedyś stały element pól i ogrodów sąsiadujących z lasem albo dzielny obrońca drzewka czereśniowego. Ubrany w stare łachmany, dziurawy kapelusz spod którego wystawała wiązka słomianych włosów. Malowniczy, bo stworzony z naturalnych materiałów. Trochę spłowiały od deszczu, ale przez to jeszcze bardziej pastelowy… Jakże kojarzący się z polskim krajobrazem…
Dzisiaj, gdyby komuś się chciało go sklecić, pewnie więcej miałby na sobie plastikowych butelek i reklamówek z supermarketu. Nie wiem, czy ptaki by się go bardziej bały niż tego tradycyjnego, ale pewnie budziłby większą odrazę ludzi.
Mój strach  jest za pan brat ze swoimi skrzydlatymi przyjaciółmi. Może dlatego, że powstały z tej samej lipy…


niedziela, 27 marca 2011

Kot



Symbol niezależności, wolności, wytrwałości, chytrości, strategii indywidualizmu i czujności.  W Starożytnym Egipcie uważany był za zwierzę święte , kojarzone z płodnością i szczęściem. Miał bronić przed demonami domy i matki z dziećmi. W czasach średniowiecznych był symbolem fałszu i obłudy. Jako magiczne zwierzę uczestniczył w sabatach czarownic. Nasze czasy przywróciły kota do łask. Jest symbolem elegancji, wdzięku i czystości. W Anglii czarny kot przynosi szczęście, u nas – biały. Podobno kot zawsze spada na cztery łapy. Proszę jednak nie robić eksperymentów ze swoim Mruczkiem…
Poniżej kilka wydłubanych przeze mnie czworonogów.




niedziela, 20 marca 2011

Gejsza



Dotknij łagodnie jej strun…Pizzicato…Później delikatnie smykiem wszystkie barwy świata, radość i miłość, nienawiść, niepokój – wszystko…Jak maestro Rostropowicz oczaruj perfekcją precyzyjnych pociągnięć. Wydobądź z niej inną, także stworzoną dla piękna, także wrażliwą na dotyk… Mistrzynię tańca, śpiewu, konwersacji i herbacianej ceremonii…




niedziela, 13 marca 2011

Easy rider

Współczesny swobodny jeździec kochający wolność, dobre drogi i wysokie stężenie adrenaliny we krwi. Życzący sobie i innym mu podobnym „nieustającej mocy między nogami”. Następca galopujących po prerii kowboi, a może dumnych zakutych w zbroje rycerzy…Który chłopak nie marzy o „wypasionym”, napakowanym mechanicznymi końmi motocyklu? A jakim wzrokiem oglądają się za nimi dziewczęta…Tak przynajmniej wydaje się tym, którzy przy dudniącym akompaniamencie stalowych rumaków przemierzają przaśne polskie drogi…




niedziela, 6 marca 2011

Mięsień piwny


Z moich obserwacji wynika, że w ewolucji mężczyzn ostatnio natura położyła szczególny nacisk na rozwój tzw. „mięśnia piwnego”. Jego położenie zaczyna się u wszystkich panów zwykle poniżej kępki włosów na piersiach, natomiast kończy się różnie…Czasami poniżej kępki włosów tej niżej, a czasem nawet w okolicy kolan…Ma się to nijak do wzorca Arnolda Schwarzeneggera lub Rambo… Dlatego tak stały się modne siłownie, których zadaniem jest przeniesienie masy mięśniowej w inne okolice niż ta o której wspomniałem na wstępie. Ciężkiej pracy włożonej w realizację tego szczytnego celu poświęciłem ostatnio moje dwie rzeźby. Wydaje mi się, że mogą być stosownym prezentem dla panów, którzy dzielnie usiłują walczyć z bezlitosnymi prawami ewolucji…



czwartek, 24 lutego 2011

Pomniki



Te rysunki, to odrobienie jakiegoś zadania domowego w pracowni grafiki użytkowej. Mój ulubiony profesor potrafił świetnie zmobilizować do pracy. Chociaż obawiam się, że chyba nie zrozumiałem polecenia…
Gdyby ktoś mi zlecił zrobienie projektu pomnika wyrażającego, moim zdaniem, nastroje Polaków, to w zależności od daty zamówienia, mogłoby to wyglądać następująco: rok 1970 – czas buntu, rok 1980 – zwycięstwo optymizmu, a 1999 – wtedy wykonywałem ten rysunek – no cóż, to widać…
Niestety, rok 1999,  można by śmiało zamienić na 2011…
No, chyba, że zmienię kolor szkieł w okularach…

wtorek, 22 lutego 2011

poniedziałek, 21 lutego 2011

Gmerk


W poprzednim poście o amazonce można na tarczy wojowniczki zobaczyć znak, który identyfikuje rzeźby wykonane przeze mnie. Sygnatura taka nazywana jest „gmerkiem”. Każdy rzeźbiarz ma swój znak, który jest jego dowodem praw autorskich. Mój jest stylizowaną literą W połączoną ze strzałką, która jest pozostałością po pierwotnie w tym miejscu umieszczoną literą R. Niektórzy mówią, że kojarzy się z nakryciem głowy wikinga, inni, że z rogami diabła. Gdybym chciał dorysować resztę, to równie dobrze mogłaby to być głowa motyla…


czwartek, 10 lutego 2011

Democracy


Demokratyczne wybory rozstrzygają o tym, kto będzie uciskany w majestacie prawa.” Mikołaj Gomez Davilla

A to mój linoryt w którym materializuję swoją myśl, że nawet ten najlepszy z dotychczas poznanych ustrojów zniewala jednostkę jeśli ośmiela się ona myśleć inaczej niż większość…





 Ale ciiicho…bo Wielki Brat  George'a Orwella patrzy…

poniedziałek, 7 lutego 2011

Frame


Dzisiaj praca typowo snycerska. Rama do lustra. Ciągle mam przed oczyma cudowne wielopoziomowe ramy autorstwa mistrza Franciszka Greinke z Kościerzyny. Zdawałem u niego egzamin praktyczny ze snycerstwa czyli rzeźby w wydaniu rzemieślniczym. Bardzo sympatyczny starszy pan, którego umiejętności w posługiwaniu się dłutem były powalające…Do końca życia nie osiągnę chociażby części jego mistrzostwa.
Wróćmy jednak do lustra. To obraz w ramach, lub bez ram, który oglądamy bardzo często i najchętniej niezależnie od tego jakie dzieła mistrzów pędzla  posiadamy w domu…Mało kto się zastanawia jak fałszywy widok przedstawia. Wszak lewa strona twarzy jest po prawej i na odwrót…Tak sobie myślę jakby się potoczyły losy świata gdyby nie było lustra… Tylko czy królewna Śnieżka spotkała by swą miłość?


niedziela, 6 lutego 2011

Goło, ale wesoło…


Dzisiaj nagość w rzeźbie z przymrużeniem oka. Bo, przecież powtarzając za Diderotem „ Nie nagi jest nieprzyzwoity, ale podkasany”
 Jeśli nie muszę, unikam poważnych tematów dłubiąc w lipowych pieńkach. A że czasami dłutko głębiej wniknie w materię i uszczknie trochę odzienia…

Ta pani tak się spieszyła na zebranie grupy zawodowej, że włożyła tylko buty…








Złota myśl Jacquesa Chardonne:  „Dla mężczyzny kobiety są tym, czym żagle dla żaglowca” ma tutaj swoją ilustrację…




piątek, 4 lutego 2011

White cat


Kilka lat temu przysłano mi zdjęcia białego kota. Był on pupilem pani domu i przyjacielem innego, szarego mruczka. Niestety osiągnął swój limit wiekowy i przeniósł się do świata pełnego myszy, gdzie w rzekach płynie mleko a zadaniem wszystkich wokół jest głaskanie i przytulanie czworonożnych wąsali… Pan, który złożył zamówienie na rzeźbę naszego bohatera, chciał zrobić niespodziankę zasmuconej towarzyszce życia. Zdjęcia przedstawiały okazałego wagowo kocurka w pozach, można by rzec plażowych…
Największe zaskoczenie czekało wszystkich gdy rzeźba znalazła się u adresatów…Nikt się nie spodziewał takiej reakcji szarego kota…Sprawdził płeć, obwąchał i postanowił nie rozstawać się z namiastką dawnego przyjaciela… I niech ktoś powie o bezmyślnych zwierzakach…