piątek, 15 listopada 2019

A gdybym krzesłem był...

A gdybym krzesłem był
i nieruchomo na swych czterech nogach stał
w salonu ciemnym kącie lub za stołem...
Albo w jadalni swojego pana miał,
który zapewne by polubił mnie...
I zawsze tylko na mnie siadał...
I nie obrażałbym się nawet gdy,
jak zwykle wciąż przytulał  mnie
do swej wstydliwej części ciała...
Bo przecież gdybym krzesłem był
to nos drewniany też bym  miał...








czwartek, 14 listopada 2019

Zodiak

Gdzieś w zakurzonym kącie spoczywa prasa graficzna. W napoczętych puszkach schnie farba drukarska. A głęboko w szafie leżą matryce linorytów...
Epizod w moim życiu w którym miejsce solidnych dłut zajęły delikatne rylce graficzne. Epizod, który z powodu kontuzji barku pozwolił na krótkotrwałą realizację mojej drugiej po rzeźbie pasji...  Trzeba było opanować nową technikę. Nauczyć się patrzeć na otaczający świat przez czarno-białe okulary, tolerując szarości. Wrócić do rysunku traktowanego poważniej niż przy rzeźbie. Pośród kilkudziesięciu prac z tego okresu najwięcej czasu i energii poświęciłem serii znaków zodiaku. Dla utrudnienia założyłem, że będą to obrazy skomponowane z wykorzystaniem wizerunków dłoni. Dłoni mojej żony, która cierpliwie znosiła wielogodzinne sesje zdjęciowe, w czasie których próbowałem tak te dłonie ustawiać względem światła słonecznego, by uzyskać właściwe światłocienie. Ba, zakupiłem nawet programy graficzne by z ich pomocą obrabiać później te fotografie i łączyć je z moimi rysunkami. 
Teraz leży bezużytecznie tablet graficzny. Gdzieś tam czekają na lepsze czasy bloki papieru do odbitek. A w czeluściach zawodnej pamięci szarzeją umiejętności wypracowane podczas mozolnych godzin dłubania w linoleum, które z jakiejś starej gdańskiej kuchni przywieźli mi synowie...










Odchodząc od ograniczeń związanych z koniecznością włożenia w projekt rysunku dłoni wydłubałem jeszcze kilka innych znaków związanych z Zodiakiem. Zamiast dłoni jest tam za to odrobina nieodłącznej w mym tworzeniu satyry...








środa, 13 listopada 2019

Upadłe anioły

"Tylko upadły, najmilsi, może z upadłym się zmagać, boć trzeba w tej samej przepaści siedzieć, aby wojnę prowadzić, tylko więc anioł upadły upadłego anioła pokonać może..."
Leszek Kołakowski, polski filozof 1927 - 2009

Zmagania upadłych aniołów zostały zainspirowane poczynaniami synogarlic tłumnie zamieszkujących moje sąsiedztwo. Ich miłosne zaloty połączone z utratą piór i głośnym trzepotem skrzydeł przypominają  nieustępliwą wojnę.
Dwuznaczność pojęcia "upadłe anioły" w jakiś sposób tłumaczy symbolikę rzeźby...













poniedziałek, 11 listopada 2019

Doktor Jekyll i pan Hyde

Szanowany doktor i mroczny typ... Dwaj w jednym, powiązani, nierozłączni. Dwa, jakże odmienne oblicza jednego stworzenia. Dwie przenikające się osobowości. Obaj próbujący wyartykułować swoją wizję świata. Jednak każdy, w jakiś sposób sterowany przez drugiego. Jeden świetlisty, drugi mroczny. Biel i czerń. Zdawać by się mogło, że taka mieszanka powinna dać w efekcie szarość...
 Czy my, ze swej natury, szarzy ludzie, nie nosimy w sobie lustrzanych odbić o odmiennej kolorystyce? Czy nie mamy wrażenia, że gdzieś w środku nas, trwa bezustanna walka przeciwstawnych idei?










Nietypowe ustawienie rąk zmusiło mnie do odbycia wielu sesji zdjęciowych przed rozpoczęciem rzeźbienia. Zwykle, nie przejmuję się zbytnio szczegółami anatomii, ale tutaj nie dało się tego lekko przeskoczyć...

niedziela, 10 listopada 2019

Granice absurdu

Bardzo lubię odwiedzać Krainę Absurdu. Tyle w niej niespodzianek i punktów widokowych, z których inaczej postrzegamy swoje otoczenie.
Któregoś dnia wybrałem  się tam rowerem. Przerobiłem go zgodnie z normami obowiązującymi w Absurdlandii. Wymieniłem przednie koło na takie o profilu kwadratowym uniemożliwiającym bezkonfliktowy ruch obrotowy. Trochę się przy tym napracowałem. Trocin się usypała spora zaspa. Jako, że wszystko, łącznie ze mną  wydłubałem z jednego lipowego kawałka. Jakież było moje zdziwienie, gdy na granicznych bramkach nas zatrzymano...
- Chłopie, w twoim rowerze nie ma nic niezwykłego. To zwykły pojazd stacjonarny!
 Rzeczywiście, ślepo zapatrzony  w przebłysk świtającej idei, nie zauważyłem patrząc na całość z boku żadnego błędu. Często tak mam, gdy moje szare części twardego dysku trochę się ostudzą,  że przychodzi bezlitosna refleksja. Pudło...
Po długim postoju pozwolono mi jednak na chwilę wyskoczyć poza obszar racjonalnego świata. Za okoliczność łagodzącą uznano strój cyklisty. Nawet przy dużej tolerancji tak się nie ubiera na jazdę treningową na rowerze stacjonarnym...





sobota, 9 listopada 2019

Martwy ciąg

  Znowu próbuje się z nim zmierzyć, podnieść, uczynić swoim. Czy gdy go uniesie, będzie mu lżej? Czy zyska świadomość, że oto stał się pośrednim ogniwem łączącym ten okruch z pramatką, która  w zamierzchłej przeszłości wyłuskała go ze swego wnętrza? Czy odbierze głazowi drzemiącą w nim moc? Czy zrealizuje swój sen o mitycznych herosach - półbogach rzucających wyzwanie niebu i ziemi?
Próbuje i nigdy nie przestanie. Zaklęty w drewno pozostanie w swym zamiarze na zawsze... Pomnik dominacji ducha nad marnością ciała...





piątek, 8 listopada 2019

Brzemię





Każdy nosi swój kamień.  Jeśli  zrzucimy z siebie ten ciężar, to tylko po to, by po chwili podnieść  następny, który leży przed nami... Być może  ten nasz głaz to tylko marne ziarenko piasku w przydziałowej klepsydrze. A może ktoś nam go zarzucił na plecy z obawy, że spróbujemy przypiąć sobie skrzydła? Albo podniesiemy zbyt wysoko głowy i zapomnimy gdzie zmierza nasza droga?




                                         



wtorek, 5 listopada 2019

Pomnik biurokracji



Mnie teczka kojarzy się ze szkołą, jako że tam spędziłem większość swego życia.  Z osobnika uciskanego przez system oświaty zamieniłem się w belfra po drugiej stronie barykady. Zawsze jednak była ze mną torba z podręcznikami i z drugim śniadaniem. Do czasu kolejnej, pamiętnej reformy oświaty. W mojej dyplomatce naczelne miejsce zajęły
teczki z dokumentacją związaną ze spełnieniem wymagań na kolejny stopień awansu zawodowego nauczyciela. Szczyt idiotyzmu. Temat mogą zrozumieć tylko ci, którzy się o to otarli. Doprawdy trzeba mieć dużo siły i samozaparcia by przebrnąć tę drogę usłaną stertami papierów  posegregowanych w odpowiednich zakładkach teczki... Waga mego ekwipunku zaczęła dorównywać siłą przyciągania ziemskiego tornistrom uczniów klas młodszych, którzy do szkoły wynoszą wszystko, co im wpadnie w ręce.
 Nie powinno więc nikogo dziwić, że wydłubałem osobnika w pozie ciężarowca dźwigającego sztangę, na gryfie której wiszą dwie torby...
Na koniec trochę weselej.
 Początkująca nauczycielka, obładowana materiałami dydaktycznymi spotyka w drodze do szkoły swoją starszą koleżankę. Ta żwawo kroczy z modną kosmetyczką pod pachą.
- Ja to ci zazdroszczę, nie musisz tego  nosić co ja, bo masz to wszystko w głowie - mówi młoda przedstawicielka ciała pedagogicznego.
- W głowie?... Ja mam to wszystko w d.... - odpowiada ta druga...
Tak, właściwie to smutny żart...
Jednego jestem pewien. Najszybciej rozwijającą się dziedziną naszej gospodarki jest biurokracja, która już dawno prześcignęła swój carski pierwowzór...
 Gdyby ktoś kiedyś wpadł na pomysł, by na cokole uwiecznić samonapędzającą się machinę produkującą niepotrzebne papierzyska, to służę projektem...









poniedziałek, 4 listopada 2019

Moje anioły


Historie moich aniołów są wypisane, a właściwie wydłubane na ich skrzydłach. Cóż można nowego stworzyć w tym temacie po setkach, a może i tysiącach lat przedstawiania tych latających istot w malarstwie i rzeźbie... Pierzaste skrzydła są dla mnie zbyt oczywiste, żeby nie powiedzieć, banalne...
Podziurawione, postrzępione, zniszczone, dają świadectwo  ciągłej walki tych, których noszą, z ich  odpowiednikami z ciemnej strony życia. Każdy otwór na ich płaszczyznach to ślad zadanego bólu...
Tak, moje anioły są smutne... Tak smutne jak świat pod rządami dwunożnych istot, którym skrzydła nigdy nie urosną...













Rozłupane pnie lipowe czasem aż się proszą by wykorzystać ich ekspresyjną fakturę. Pod takimi skrzydłami też się podpisuję...



Pewnie, że na półkach mojej galerii można też znaleźć roześmiane, wręcz rubaszne amorki. Ale to komercja...