niedziela, 10 listopada 2019

Granice absurdu

Bardzo lubię odwiedzać Krainę Absurdu. Tyle w niej niespodzianek i punktów widokowych, z których inaczej postrzegamy swoje otoczenie.
Któregoś dnia wybrałem  się tam rowerem. Przerobiłem go zgodnie z normami obowiązującymi w Absurdlandii. Wymieniłem przednie koło na takie o profilu kwadratowym uniemożliwiającym bezkonfliktowy ruch obrotowy. Trochę się przy tym napracowałem. Trocin się usypała spora zaspa. Jako, że wszystko, łącznie ze mną  wydłubałem z jednego lipowego kawałka. Jakież było moje zdziwienie, gdy na granicznych bramkach nas zatrzymano...
- Chłopie, w twoim rowerze nie ma nic niezwykłego. To zwykły pojazd stacjonarny!
 Rzeczywiście, ślepo zapatrzony  w przebłysk świtającej idei, nie zauważyłem patrząc na całość z boku żadnego błędu. Często tak mam, gdy moje szare części twardego dysku trochę się ostudzą,  że przychodzi bezlitosna refleksja. Pudło...
Po długim postoju pozwolono mi jednak na chwilę wyskoczyć poza obszar racjonalnego świata. Za okoliczność łagodzącą uznano strój cyklisty. Nawet przy dużej tolerancji tak się nie ubiera na jazdę treningową na rowerze stacjonarnym...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz