środa, 30 października 2019

Time is money

Jeśli czas to pieniądz, to jak się nazywa urządzenie do mierzenia czasu?


 W trochę wymuszony sposób zyskałem czas na posumowanie tego, co przez tyle lat dokonałem na niwie zamiany drewna opałowego w drewno opałowe z trochę opóźnionym zapłonem...
 Dzisiaj na tapecie ZEGARY, Urządzenia przypominające nam nieustannie (chyba, że wysiądzie bateria), że poruszamy się, czy chcemy, czy nie, po równi pochyłej do punktu z napisem "The end". Zdawać by się mogło, że równia ma ten sam kąt pochylenia. Jednak doświadczenie mi mówi, że końcowy etap jest wyraźnie bardziej stromy. Wiatr we włosach w trakcie jazdy jakby mocniejszy. Włosom to specjalnie nie szkodzi, bo dawno ich nie ma...
Coś tam już wcześniej pisałem o moich czasomierzach, to może teraz trochę dołożę. Wszystkich moich zegarów oczywiście nie pokażę, bo do większości już nie mam dostępu, a zdjęcia są kiepskiej jakości.


 Z okresu mojej fascynacji tematyką przyrodniczą pochodzą zegary z ptakami. Ta sowa jest z lat 80-tych i dotrwała u mnie do dziś. Mimo upływu lat nic jej nie mogę zarzucić. To był czas, gdy przywiązywałem dużą wagę do realistycznego przedstawiania postaci ludzi i  zwierząt. Całość wydłubana w masywnym pniu lipowym, z drzwiczkami z tyłu, by można było się dostać do mechanizmu zegarowego.










To egzemplarz, który kiedyś sprzedałem i do dzisiaj żałuję. Myszołów z upolowanym wężem.




A tutaj król wiejskiego podwórka siedzący na słupku ogrodzeniowym i prawdopodobnie przygotowujący się do oznajmienia światu, że czas się budzić...








Trzy podobne do siebie realizacje tego samego pomysłu. Różnią się kolorystyką i układem. Wszędzie są moje ptaszki ochrzczone przez kogoś "dupiatkami" ze względu na swój korpulentny wygląd




Tutaj "kręciołek" z rybami opływającymi cyferblat. Kiedyś wydłubałem mojej żonie broszkę z motywem tutaj powielonym.


Tematyka baśniowa z leśnymi duszkami, skrzatami i satyrkami zawsze nie pociągała. Tutaj skrzaty zespołowo muzykują.




 No i wkraczamy w okres malowania i muzykowania.
Realizm postaci przestaje być najważniejszy. Liczy się kompozycja, ekspresja postaci i barwa. Szczerze mówiąc  najbardziej podoba mi się rzeźba, gdy już ostatni raz ją oszlifuję. Nie ma jeszcze podmalowania. Jeśli drewno jest bez skazy ( o co bardzo trudno),  efekt jest najlepszy. Pięknie grają światłocienie. Bejcowanie i lakierowanie zwykle w moim mniemaniu psują efekt końcowy. Woskowanie daje dobry efekt, ale to technika wymagająca ciągłej troski i nie mogę kogoś obarczać obowiązkiem odświeżania co jakiś czas powłoki ochronnej.

Kilka zegarów w których postacie muzykują i to na kolorowo. Współczesne, nowoczesne wnętrza mogą być dla nich właściwym środowiskiem.Te wszystkie podmalowania wprowadzają pewien element sztuczności. Niosą jednak klimat kolorowej ilustracji książkowej. Mam to gdzieś zakodowane w podświadomości z czasów, gdy nałogowo zaczytywałem się w baśniach.





































  Pokazałem kilka zegarów. Sporo ich wydłubałem pewnie dlatego, że swego czasu sprytny sprzedawca  "ożenił" mnie z pięćdziesięcioma egzemplarzami mechanizmów zegarowych. Część była zepsuta, ale pozostałe trzeba było jakoś zagospodarować.




































2 komentarze: