środa, 30 października 2019

Kot po kocie

Nawiązując do poprzedniego posta, w którym pokazałem burzliwe losy taczki, chciałbym zilustrować zjawisko nabierania, w miarę upływu czasu,  krytycznego dystansu do tego co robimy.  Może przyczyną takiej niestałości uczuć jest swego rodzaju początkowe zaślepienie faktem, że oto udało się nam  zamienić lipowy wałek w coś, co dotychczas było tylko szkicem na papierze. Może to rodzaj rodzicielskiego bezkrytycznego przywiązania... A może fakt, że sami przechodzimy ewolucję smaku estetycznego i nasza wrażliwość na piękno nieustannie się zmienia?


Tak wygląda obecna wersja naszego bohatera...







A jak było przed ?



Parę lat temu wydłubałem kota, który wówczas wydawał mi się dość zabawny i oryginalny. A bo to dziwnie zielony, a to prążki mający, a to ogon taki fikuśny, a to uproszczony przyzwoicie... Jednym słowem, miałem na nosie zielone okulary. Stanął na kuchennym oknie tuż obok  mojego miejsca przy stole. Stał tak i stał, a ja mu się przyglądałem i przyglądałem... Po jakimś czasie stwierdziłem, że chyba głowę ma trochę za dużą, pomimo przyjętej konwencji, że nie trzymam się kanonów anatomii... Później przestał mi się podobać ten kolorek zielonkawy. A bo to jakieś takie jarmarczne. I do tego te żółte oczy. To już kicz... Moje uczucie do Pana Zielonki  spadło na skali Celsjusza poniżej zera.W takich przypadkach moją pierwszą reakcją jest eksmitowanie obiektu w kierunku pieca.  Żal mi się jednak zrobiło tego mięsistego kawałka lipy, który tkwił w środku. A więc dłuto w dłoń i do roboty... 
Efekt na pierwszym zdjęciu... Schudł trochę . Łatwiej go pogłaskać. I kolorek  jakby bardziej gustowny... Stoi znów  na starym miejscu, a ja mu się przyglądam i przyglądam i odwracam głowę żeby mi znowu nie przyszło na myśl brać się za dłuto, bo tym razem drewna starczyłoby chyba tylko na mysz...
 Jest kilka rzeźb, których bym chyba nie przerobił, ale reszta musi się trzymać na baczności...
Aha, muszę jeszcze pamiętać, żeby zbytnio się nie przyglądać  swojemu odbiciu w lustrze...






4 komentarze:

  1. Zwierzątko mogło po prostu się znudzić. Ciągle taki sam... Dobrze, że był z drewna...

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem że jest więcej kotów ..... czy się pojawią ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinienem im poświęcić oddzielny post, ale powoli zaczynam dłubać w drewnie i z czasem będzie krucho...

      Usuń