poniedziałek, 3 grudnia 2012

Lipowa kapela





A gdy grać zaczęli, świat do tańca ruszył z nimi. Pod stopami płyt klawisze aż pod niebo wirowały. Zamaszyście, bez wytchnienia, dzikim rytmem opętani, grali, grali, grali…Wtedy światło z cieniem się splątało, zamieszało, złagodniało, zapomniało…Jeszcze echo powtórzyło, jeszcze echo przypomniało, echo grało, echo grało, grało…Ptasi śpiew w konarach lasu, głos potoku, szelest trzciny…
Zamknij oczy, jeszcze grają. W górę się unoszą, jeszcze trwają…
Muzykanci zwariowani, muzykanci nieznużeni, poplątańcy…Światła – cienia dzieci, cedru bejcą pomazani…


niedziela, 2 grudnia 2012

Latający Holender





Nie zwijasz żagli mimo straszliwego sztormu…Kapitanie Van der Decken, posłuchaj swych żeglarzy… Ocal statek… Jeszcze możesz…Wszak to Przylądek Dobrej Nadziei… Nie, twoja pycha nie pozwoli…Już na zawsze będziesz błąkał się z załogą szkieletów po wodnych bezkresach…Za ten strzał do niebiańskiego przybysza…Za obelgi i bluźnierstwa…Za to, żeś wilkiem morskim z krwi i kości…




czwartek, 13 września 2012

Drzewo poznania dobra i zła




Ona chowa pokrytą rumieńcem wstydu twarz. Zna już smak zakazanego. Namówił ją  ten, który pierwszy sprzeciwił się woli Wszechmocnego. Kusił wolnością. A może swawolą?
On, ufny, gotowy ulec namowom tej, która jest tak blisko…
 Uniesieni rozkoszą lecą ponad Rajskim Ogrodem. Jeszcze nie wiedzą, że nie zostanie im wybaczona ta chwila zapomnienia. Ognisty miecz stanie się drogowskazem do krainy bólu i śmierci.
Gdyby mogli cofnąć czas, czy postąpili by inaczej? Pewnie nie, bo stworzeni na wzór i podobieństwo, kochają wolność i ciągle przekraczają nieosiągalne… Tylko czy na pewno znają odpowiedź na pytanie, co jest dobre, a co złe?



niedziela, 9 września 2012

Czas wrzosów




Gdy Przedwieczny Malarz zmiesza czerwień zachodzącego słońca z resztkami błękitu wieczornego nieba, na jego palecie pojawią się odcienie fioletu. Wśród nich ten, którym zabarwi wczesnojesienne kwiecie wrzosów. A jeśli do tej kompozycji doda złamaną biel brzoskwiniowego pudru…
Wydłubałem młodej parze zegar, który ma im odmierzać tylko dobry, szczęśliwy czas…A że ślubowali akurat w porze wrzosów, stąd te kolory…


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Starzy znajomi…






Wczoraj, w czasie spaceru do lasu znów odwiedziliśmy naszą starą znajomą lipę. Znamy się od ponad 30 lat. Kiedy ją zasadzono, albo zasiała się sama? Dendrolodzy na pewno potrafią to określić. Na pewno jest co najmniej wiekowa. Mam wrażenie, że to dzięki naszym staraniom uzyskała status pomnika przyrody. Od początku naszej znajomości miała potężną dziuplę. Ktoś tam chyba kiedyś nawet podpalił ją od środka, ciągle penetrują ją mrówki. Ale trwa… Niesamowity w swej budowie okaz z pokrytą olbrzymimi guzami korą. Gdyby ktoś chciał przedstawić w sposób materialny ducha lasu, to nasza znajoma powinna być pierwsza w kolejce.
Z racji mojego zamiłowania do dłubania, darzę lipy szacunkiem, ba, to są moje ulubione drzewa… Znam dobrze zapach lipowego drewna. Tego po ścięciu i tego po kilkudziesięciu latach składowania. Stworzone dla rzeźbiarzy, owiane mgiełką legend i wierzeń dawnych ludów, dające schronienie ptakom i pokarm pszczołom. Były sadzone przy dworach szlacheckich z okazji urodzin dzieci. W całej Polsce można spotkać wiele lip- pomników przyrody i historii zarazem. Drewno lipowe towarzyszyło człowiekowi od urodzin do śmierci. Wykonywano z niego kołyski i trumny, łyżki, skrzypce i inny sprzęt codziennego użytku. Wywarem z kwiatów lipy leczono chorych. W cieniu tego drzewa poetą stał się Jan Kochanowski. Polska "opływała" miodem dzięki lipowym borom. Miód był eksportowany nawet do Anglii. Dzisiaj, w erze postępu technicznego, słowo "lipa" ma określać coś mniej wartościowego. Spójrzmy jednak na zdjęcia. Czy można obok niej przejść obojętnie? A cóż piękniej zwiastuje nadejście lata jak nie upojny zapach lipowego kwiecia?
Przy okazji zawitaliśmy  po raz kolejny nad leśne jeziorko. Za parę lat będzie już tylko wspomnieniem łowionych tam kiedyś karasi. Zarasta…Przemija jak i my…





piątek, 10 sierpnia 2012

Ciemność widzę




Któż z nas nie gapił się w przepływające chmury widząc w nich obrazy ze świata fantasy…Każdy pewnie widział coś innego. Dziewczynka -  piękną lalkę, chłopiec  -  pędzących na koniach rycerzy, zakochany – kształty ukochanej… Inni, zagonieni i przytłoczeni życiem  - nie patrzyli w niebo wcale, albo zwracali uwagę tylko na to, czy znowu nie będzie padać. A obraz nieba był dla wszystkich taki sam…
Podziwiam żonę za jej pamięć wzrokową, gdy opisuje, jak ktoś był ubrany. Jest w tym bezbłędna, szczególnie gdy chodzi o stroje kobiece…Wyostrzamy naszą spostrzegawczość na te sfery naszego otoczenia, które nas najbardziej interesują. Był czas, gdy produkowałem dużo rysunków satyrycznych. Nawet mi za to płacili…Potrafiłem z każdej sytuacji znaleźć coś, co się dało pokazać w krzywym zwierciadle. Tak miałem wyostrzoną czujność, tak się specjalizowałem. Ostatnio, gdy większość mego świadomego bytu spędzam dłubiąc w pracowni, moje zmysły uwrażliwione są na kształty. Potrafię, siedząc w kościele, zobaczyć figury układające się jasnych kamyków lastryko na ciemnym tle cementu. W chwilach odpoczynku obserwuję, jak ułożyły się lipowe wióry na podłodze pracowni…A gdy wieczorem  spędzam parę minut w pozycji siedzącej w łazience, płytka podłogowa jest mi ekranem z którego mogę zobaczyć za każdym razem inną historię. A przecież wzór na niej się nie zmienia… Nie dziwię się, że ktoś zobaczył świętą w zacieku na ścianie, jak to było w serialu o rodzinie Kiepskich…
Poniżej zdjęcia wiórów na podłodze pracowni i pobudzającej fantazję płytki podłogowej w łazience. Widać tam coś, czy nie?



niedziela, 5 sierpnia 2012

Pokazać muzykę





Podczas zajęć z muzyki na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie prowadzący dał nam problem do „rozgryzienia”: jak namalować utwór symfoniczny? No i się zaczęło… Pierwsze co mi przyszło na myśl, to zapis w czasie za pomocą słupków różnej wysokości i w odmiennych kolorach. Tu wyszło moje nastawienie techniczne…Później pomyślałem o środkowo centrycznych okręgach o różnym promieniu, kolorze i o różnych grubościach linii. Na koniec chciałem jakoś zilustrować emocje rozbudzone muzyką w postaci barwnych plam. Tutaj nie istotna była kolejność dźwięków, tylko wyrażenie ogólnej atmosfery. Każdy ze studentów próbował po swojemu odpowiedzieć na postawione pytanie. Na pewno za pomocą narzędzi plastycznych można w jakiś sposób zobrazować, ale tylko przez siebie możliwy do odczytania, nastrój danej chwili, gdy przeżywamy muzykę budującą w naszej wyobraźni przeróżne impresje. Trzeba byłoby stworzyć jakiś swój specyficzny alfabet na tę okoliczność. W rzeźbie bardzo lubię przedstawiać grupę muzykantów w taki sposób, żeby było widać ruch, świadczący o tym, że coś się dzieje, a więc rodzi się dźwięk. Jaki? To już każdy musi sobie sam odpowiedzieć… To już zależy od indywidualnej wrażliwości i wyobraźni…


czwartek, 2 sierpnia 2012

Kurcze pieczone




Mieszkam na wsi, ale muszę się natrudzić, żeby poszukać gdzieś u sąsiadów prawdziwą żywą kurę. A były czasy, że prawie każdy miał na podwórzu stado pod wodzą nabzdyczonego pietucha…Teraz taka hobbistyczna hodowla  się nie opłaca… Niektóre dzieci miały by dziś problem z dokładnym opisaniem wyglądu kury. A te z miasta? Najlepiej znają takie z rożna i to w postaci jednej nogi…Bazując na tej nieznajomości tematu w narodzie mogę spokojnie tworzyć swoje wersje wiejskiego budzika.
Jakby się ktoś zapytał, to te poniżej, to koguty…



wtorek, 31 lipca 2012

Portret




Portret małżeński zamówiła Pani z okazji kolejnej rocznicy ślubu. Dla Pana miała to być niespodzianka. Nie było zdjęcia na którym szacowna para byłaby w odpowiedniej pozie. Należało dyskretnie napstrykać wiele ujęć, z których dałoby się coś wybrać. A i tak, z tego co mi dostarczono, musiałem zrobić sklejkę dwóch indywidualnych zdjęć. Na początku chciałem wydłubać coś w stylu Dudy-Gracza z tłem ukazującym zainteresowania portretowanych. W trakcie szkicowania stwierdziłem jednak, że będzie to zbyt barokowe i napuszone…Postawiłem na prostotę i światłocień jasnej lipowej deski. Takie płaskorzeźby wybronią się nawet przy słabym oświetleniu. Tylko jedno jest ważne. Podaję, z którego miejsca ma padać na portret światło. Jest to kierunek oświetlenia płyty w trakcie rzeźbienia. To w takich warunkach próbowałem uzyskać podobieństwo osób portretowanych…Wystarczy dać oświetlenie z innej strony i już cienie leżą inaczej i już eksponuje się coś innego.
Praca podobno się podobała…
Dzisiaj gdy o tym piszę jest mi smutno,  bo portretowanego nie ma już wśród nas… Widocznie w tamtym, lepszym świecie, też potrzebowali projektantów…


niedziela, 22 lipca 2012

Wciąż bardziej obcy…




Są dni, kiedy mówię: dość
Żyję chyba sobie sam na złość
Wciąż gram, śpiewam, jem i śpię
Tak naprawdę jednak nie ma mnie


Wciąż jestem obcy

Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam


Ktoś znów wczoraj mówił mi:

Trzeba przecież kochać coś, by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd


Wciąż jestem obcy

Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam

Wciąż jestem obcy

Zupełnie obcy tu - niby wróg
Wciąż jestem obcy
Wciąż bardziej obcy wam
I sobie sam
Obcy...
Obcy...
Obcy...
Obcy...

Z pozoru prosty utwór Lady Pank. Kilka słów…Ale jakże trafnie oddają atmosferę alienacji…Ja już nie gram i nie śpiewam. Struny głosowe już nie te a i uszu chętnych brak…W miejsce „wciąż gram, śpiewam” wstawiłbym „wciąż rzeźbię”. I też się zastanawiam – po co? Czasami się czuję jak malowany ptak opisany przez Jerzego Kosińskiego…



środa, 27 czerwca 2012

Pożegnanie wiosny




W czasach studenckich, przy rajdowych ogniskach często śpiewaliśmy piosenkę Łucji Prus „Szedł chłopiec” o wiosennym czasie miłości. Niestety, kolejna wiosna już  za nami…A w pracowni wióry lecą… A w galerii kolejna ilustracja pierwszej miłości…

Muzyka: Maciej Małecki
Słowa: Czesław Miłosz

Szedł chłopiec ze swoją dziewczyną,

a hej, a ho, a hej no, ni, no,
szli piękną zieloną doliną,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
wiosenny był czas,
weselny był czas,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
gdy śpiew ptaków brzmi -
la, la, li, li, li -
to wiosna kochanków tak wita!

I między zielone zbóż kłosy,

a hej, a ho, a hej no, ni, no,
upadli, nie bojąc się rosy,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
wiosenny był czas,
weselny był czas,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
gdy śpiew ptaków brzmi -
la, la, li, li, li -
to wiosna kochanków tak wita!

Piosenkę zaczęli za chwilę,

a hej, a ho, a hej no, ni, no,
bo kwiatem jest życie i tyle,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
wiosenny był czas,
weselny był czas,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
gdy śpiew ptaków brzmi -
la, la, li, li, li -
i wiosna kochanków tak wita!

Więc gońcie tę chwilę, bo minie!

A hej, a ho, a hej no, ni, no,
bo miłość tej wiośnie na imię,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
wiosenny jest czas,
weselny jest czas,
a hej, a ho, a hej no, ni, no,
gdy śpiew ptaków brzmi -
la, la, li, li, li -
to wiosna kochanków tak wita!



niedziela, 24 czerwca 2012

Wieszak




Jeszcze jeden wieszak do przedpokoju. Lubię szukać nowych rozwiązań w temacie, wydawać by się mogło, już wyeksploatowanym. Odrobina innej estetyki w przedmiocie z pozoru prozaicznym. Przy okazji jeszcze jedna wprawka w kompozycji trzech grajków. Zwarta grupka , a jednocześnie z wrażeniem lekkości i zatrzymanego w kadrze ruchu. Ilość wieszadełek pozwala przyjąć dość dużo okryć i pozostawić część centralną nie zakrytą.
Połączenie dwóch kolorów z gamy brązów daje możliwość umiejscowienia wieszaka zarówno w ciemnym jak i jasnym pomieszczeniu. Niestety, znów będzie mi bardzo ciężko się z nim rozstać….








czwartek, 24 maja 2012

Pegaz




Symbol natchnienia poetyckiego i plastycznego. Skrzydła czynią ze stworzenia mocno trzymającego się ziemi ( wszak ma cztery mocne nogi) istotę mogącą wznieść się ponad ziemski padół. W mitologii greckiej zanotowano, że powstał z krwi meduzy, której Perseusz odciął głowę. Podobno wykorzystano też odrobinę piany morskiej przy udziale Posejdona. Ja do swojego osobnika wykorzystałem drewno topoli, lipy i buka z odrobiną piany z piwa…


niedziela, 22 kwietnia 2012

Potomkowie Don Kichota




Błędni wojownicy śniący o rycerskich czynach…Ulegający wpływom literackim, marzący o sławie…Ich wyobraźnia sprawia, że zwykłe, codzienne sprawy stają się scenariuszem filmu fantasy. Nie zastanawiają się nad sensem swego działania, gotowi pójść w ogień za wydumaną ideą. Niezwykle aktywni szczególnie w głoszeniu swych nieprzemyślanych haseł. Pewni wagi misji i własnej wielkości ruszają w bój… Tylko, że dziś nie atakują już wiatraków…
Wydłubałem dla nich pomnik…



sobota, 14 kwietnia 2012

Angel of death





Śmierć wyobrażana jest w postaci upiornego kościotrupa z kosą w łapie. Bezwzględna, nie mająca dla nikogo litości. Nie da się ubłagać, nie da się przekupić. W naszej wsi od początku roku było już 15 pogrzebów…
Gdyby Ktoś uwzględnił moją prośbę to chciałbym, aby w moim przejściu na drugą stronę towarzyszył anioł, którego sobie wyobraziłem i wystrugałem. Wiem, że mam zarezerwowane miejsce w dolnych poziomach zaświatów. Przez ostatnie 30 lat cierpliwie przygotowywałem się przebywając w piwnicznej pracowni, wdychając dym z pieca i promieniotwórczy radon…



piątek, 13 kwietnia 2012

Minimalistycznie




Małe dzieci w swoich rysunkach pokazują świat może nieporadnie, ale jakże oryginalnie. Szczerze, bez naleciałości, bez lęku, nie przejmując się proporcjami i wiernością w odtwarzaniu rzeczywistości. Każda praca spotyka się z aprobatą dorosłych, którzy pobłażliwie godzą się na wszystko wiedząc, że to przecież początki twórczości przyszłych artystów. Z czasem jednak zapał większości małych Kossaków przygasa. Nauczyciele i koledzy (niestety) zaczynają oceniać, nie zawsze pochlebnie. Dążenie do wykonywania prac realistycznych spotyka się częstymi porażkami. No i to początek końca…Tak zabija się zamiłowanie do tworzenia. A przecież nie każdy musi wiernie odtwarzać wygląd pieska czy kotka…Ile jest technik wykorzystujących uzdolnienia kolorystyczne, umiejętności tworzenia prac przestrzennych…Bardzo miło wspominam czas, gdy w szkole prowadziłem kółko plastyczne. Młodzież odkrywała u siebie zdolności o które nikt ich nie podejrzewał. Wystarczyło pokazać im bogactwo technik plastycznych spośród których każde wybierało coś dla siebie. A ile było radości, gdy prace były doceniane też  w licznych zewnętrznych konkursach, w których braliśmy udział.
Starzeję się. Wracam do dziecinnych lat. Do tych kilku kresek, do minimalistycznych form…Dwie prace pokazujące oczywiście muzyków…Pewnie można jeszcze prościej. Pewnie będę próbował…



środa, 11 kwietnia 2012

Zboczenie




Żona mi zawsze zarzuca, że dla innych to wykonuję różne fajne rzeźby, a dla domu nie mam czasu. Postanowiłem więc choć trochę się poprawić i wydłubałem (jakże by inaczej ) orkiestrę stworków motylopodobnych do zawieszenia na ścianie wejściowej.
Tematyka grających w mojej dłubaninie jest wyraźnie dominująca i trzeba będzie w najbliższym czasie udać się do jakichś specjalistów medycznych, w celu stwierdzenia, czy coś w tym względzie mi się nie przestawiło…
Przypomina mi się dowcip o pacjencie badanym przez psychiatrę. Na pytanie z czym mu się kojarzy trójkąt, odpowiada, że z gołą kobietą. Podobne odpowiedzi w przypadku koła i kwadratu. Psychiatra wyraźnie zdenerwowany krzyczy, że pacjent jest zboczony. Na to ten odpowiada: ja????, a kto mi to pokazuje????

Przed montażem



I po zawieszeniu na ścianie

 

wtorek, 20 marca 2012

Jak w jaskini w Lascaux




Pierwotny artysta w czasach późnego paleolitu na ścianie jaskini w Lascaux  w mistrzowski sposób przedstawił wizerunki zwierząt.  W płaskim obrazie namalował głębię za pomocą perspektywy kulisowej. Postaci bliższe widzowi częściowo przesłaniają te, które są dalej. Po około 10 tysiącach lat ( z lekka licząc) dłubacz ze Zbiczna ponownie zastosował ten układ w kompozycji… Tyle, że w rzeźbie i jakże by inaczej, w zastosowaniu do grajków…


wtorek, 13 marca 2012

Konstanty Ildefons Gałczyński


Ech muzyka, muzyka

O, dajcie mi te małe skrzypce
Może na skrzypcach wygram
Wiatr i pochyłą ulicę
I noc, co taka niezwykła
Ech, muzyka, muzyka, muzyka
Spod smyka zielony kurz
Lecą gwiazdy zielone spod smyka
Damy karo, bukiety róż.
Uwzględnijcie mizerne granie
I nie bijcie, gdy wezmę źle
Jakiś ton na strunie baraniej
Na g, d, a, czy e.
Prowadzi muzyka za smykiem
Drzewa w niemej podzięce,
Oczami za smykiem suną
Zgrabiałe duże ręce
Na moście stoją. Przez liście
Światło na smyk sypie
Słuchajcie – to dziecko nuci
W czarodziejskim pudełku skrzypiec.

Piękny wiersz, jak większość z twórczości Gałczyńskiego. Tutaj nieporadny muzyk podobny jest w swym działaniu do mnie, próbującego wydobyć coś z kawałka lipowego drewna. W  piwnicznej pracowni muzyka towarzyszy mi przez cały czas . Poczynając od darzonych zrozumiałym sentymentem "kawałków" Led Zeppelin i innych kapel mojej młodości po muzykę poważną, do której dojrzałem później. Do tego wszystkiego ciągle prześladuje mnie w moim dłubaniu temat grajka w najróżniejszych ujęciach. Dzisiaj zielony, wiosenny duet.


poniedziałek, 12 marca 2012

Terry Pratchett




Ostatnio przeczytałem kilka książek Terrego Pratchetta. Jego twórczość jest porównywana do tego co stworzył Tolkien. Moim zdaniem to inna półka. Nie chcę robić tutaj jakiegoś rankingu, bo to kwestia gustu, a z nim się nie dyskutuje…
Spodobały mi się natomiast jego przemyślenia dotyczące przeznaczenia człowieka. Sam miał trochę poplątany życiorys, tym bardziej, jest w tym co mówi, wiarygodny.
„Wiesz co jest największą tragedią tego świata? Ludzie, którzy nigdy nie odkryli, co naprawdę chcą robić i do czego mają zdolności. Synowie, którzy zostają kowalami, bo ich ojcowie byli kowalami. Ludzie, którzy mogliby fantastycznie grać na flecie, ale starzeją się i umierają, nie widząc żadnego instrumentu muzycznego, więc zostają oraczami. Ludzie obdarzeni talentem, którego nigdy nie poznają. A może nawet nie rodzą się w czasie, w którym mogliby go odkryć.”
Nic dodać, nic ująć… Ilu jest wśród nas takich, którzy po niewczasie stwierdzają, że to co robią, nie jest ich ulubioną bajką. Przez cały okres mojej pedagogicznej „kariery” przypominałem  rodzicom moich uczniów, że powinni obserwować zachowanie swoich dzieci. Na tej podstawie powinni pomagać w wyborze dalszej drogi życiowej.
Ja dziś robię to co lubię, ale nikt już mi nie zwróci tych lat straconych na zdobywanie wiedzy w dziedzinie, która nigdy mnie specjalnie nie interesowała. A później ciężko przeskoczyć na inne tory… Ciężko dogonić innych…Z drugiej strony, może to i dobrze, bo ileż radości daje samodzielne poznawanie tego, co inni mieli podane na talerzu…
Właśnie jestem na etapie odkrywania nowych rozwiązań formalnych. Próbuję, eksperymentuję… Wydaje się, że wyzwalam się ze skostniałych przez ostatnie lata szablonów. Nawet poczciwy klezmer flecista jest już inny… Czy lepszy? Czy mi to przejdzie?


niedziela, 11 marca 2012

Ogrodnik


Czesław Miłosz

Ogrodnik



Adam i Ewa nie na to zostali stworzeni,

Żeby kłaniać się księciu i władcy tej ziemi.


Inna, słoneczna, ziemia poza czasem trwała.

Im obojgu na wieczną szczęśliwość oddana.


Siwobrody ogrodnik drzew na niej doglądał,

Chociaż świat nie stał w blasku, tak jak tego żądał.


Na dni i wieki patrzył niby przez lunetę

Na całe swoje dzieło, tak dobrze zaczęte,


Które z winy poznania obrócić się miało

W nienasycenie duszy i ranliwe ciało.


Ostrzegł ich, ale wiedział, że to nie pomoże,

Bo byli już gotowi i tak jakby w drodze.


Niewidoczny w listowie, dumał, zasmucony,

Widział ognie i mosty, okręty i domy,


Samolot w nocnym niebie migający iskrą,

Łoża z baldachimami i pobojowisko.


O biedne moje dzieci, więc tak wam się spieszy

Do piachu, w którym czaszka żółte zęby szczerzy?


Do zamykania bioder w majtki, krynoliny,

Do odkrywania ciągów skutków i przyczyny?


Oto zbliża się wróg mój i zaraz wam powie:

Spróbujcie, a staniecie się jako bogowie.


Lokaje samolubnej miłości i zbrodni,

I zaiste bogowie, tylko że ułomni.


Nieszczęsne moje dzieci, jaka długa droga,

Nim zrujnowany ogród zakwitnie od nowa,


I lipową aleją wrócicie przed ganek,

Gdzie na rabatkach pachną szałwia i tymianek.


I czy było konieczne nurzać się w otchłani,

Systemata układać, zamiast mieszkać w baśni,


Nad którą nieustanna jest moja opieka?

Bo prawdę mówi Pismo, że mam twarz człowieka.


Z tomu "To"



Dla nich zarezerwował pierwszoplanowe role w swoim Cyrku. Mieli być Jego ulubionymi aktorami. Swobodni jak marionetki na sznurkach… Wieczny weekend i zdrowa dieta…Dla nich posadził tę jabłoń…Wiedział przecież, że spróbują… Wszak ulepił ich na swoje podobieństwo…

czwartek, 16 lutego 2012

Black sparrow

To już IX Festiwal Pieśni Romantycznych w Zbicznie, na który wykonuję statuetkę głównej nagrody. Jak ten czas pędzi… A zespoły wokalne przedstawiają swoje interpretacje muzycznych przekazów miłosnych. I choć większość z występujących przekroczyła już 18 lat, i to już jakiś czas temu, to nie przeszkadza w zaangażowanej interpretacji utworów powodujących u niektórych szybsze tykanie serducha… Bo wszak najwięcej wiemy o miłości z perspektywy wielu doświadczeń, a na to trzeba mieć te parę lat…
Nie wiem jaki będzie odbiór mojego tegorocznego wytworu… Wierny swojemu czarno – biało – czerwonemu trendowi pomalowałem festiwalowego wróbelka na czarno… Według teorii Jerzego Kosińskiego, autora „Malowanego Ptaka”, taki wróbel w realnym świecie nie miałby szans na przeżycie. Pobratymcy odrzucili by go ze swego grona.
Całe szczęście, że w przypadku naszego festiwalu poruszamy się na innym poziomie. No i rasizmu chyba już nie ma…



niedziela, 5 lutego 2012

Czesław Miłosz

W swej „Piosence o końcu świata” Czesław Miłosz jak prorok przepowiada, że w tej chwili ostatniej życie na Ziemi nie będzie się różniło od tego jakie jest w zwykły dzień.

„W dzień końca świata
Pszczoła krąży nad kwiatem nasturcji,
Rybak naprawia błyszczącą sieć.
Skaczą w morzu wesołe delfiny,
Młode wróble czepiają się rynny
I wąż ma złotą skórę, jak powinien mieć.
W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.
A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.
Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.”
Jest to w zgodzie z przypowieścią o pannach mądrych i głupich. Nadejście będzie niespodziewane. Czy więc przepowiednie Majów mają sens?
Niech więc „Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa”…
Ale też: „Czuwajcie więc, bo nie znacie ani dnia, ani godziny”.



poniedziałek, 23 stycznia 2012

Epitafium dla osiki

Już nie zatętni wiosennymi sokami jej jasnozielona skóra. Drżące na wietrze liście nie pokłonią się więcej życiodajnemu słońcu. Piła bezlitośnie przecięła jej więź z Matką Ziemią. Poćwiartowano jej ciało by ogrzać ludzkie domostwa. Lecz nie dane jej było zamienić się w garść popiołu.
Pochylił się nad nią jak pradawny łowca, by przeprosić za zadawany ból i oddać pokłon swej dalekiej krewnej zrodzonej z tej samej ziemskiej gliny. Zaczął ostrym dłutem zagłębiać się w osikowym ciele. Nie wystrugał z niej zabójczego dla wampirów kołka. Nie chciał też, tym razem, przykryć jej gontem swego domostwa. Przyjęła kształt zrodzony w skołatanej głowie znużonego bytem człowieka. Zanuciła na skrzypkach grajka swą ostatnią, zapamiętaną za życia, melodię jesiennego wiatru. A zegar miarowym tykaniem zaczął odmierzać czas do końca…





środa, 18 stycznia 2012

Black, red and white

Kontynuacja mojego czarno – białego cyklu. Z drobnym akcentem czerwieni,  wystarczającym w zupełności do ocieplenia całości.
 Ileż to kartek zakreśliłem szkicując pomysły na swoje przedstawienie Adama i Ewy…I wreszcie takie, trochę absurdalne, z podświadomym, dalekim echem malarstwa Tadeusza Makowskiego…
Za akt nieposłuszeństwa pierwszych ludzi wobec Boga zostali oni wygnani z raju. Takie były konsekwencje zerwania owocu z drzewa wiadomości dobra i zła. Skończyło się błogie lenistwo, musieli zacząć ciężko pracować, a dzieci miały się rodzić w wielkim bólu. Kara była więc związana wyraźnie z bolesnym fizycznym cierpieniem. Czyżby więc wykroczenie też kojarzyło się z fizycznością?  W rajskim sadzie rosło jeszcze drzewo życia. Spożycie jego owoców dawało dar nieśmiertelności. Stwórca pewnie nie chciał dopuścić aby rozzuchwalona para pozwoliła sobie na kolejny akt niesubordynacji.
Swoją drogą, dla mnie czas, gdy jestem zmuszony do bezczynności, nie jest czasem  przyjemnym… A z tą nieśmiertelnością… Tak ta ludzka starość jest zaplanowana, że z biegiem czasu coraz mniej chęci na ciąg dalszy….


wtorek, 17 stycznia 2012

Klezmer clock

Gdyby współczesnego pięciolatka przenieść w lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku zanudziłby się na amen. Ani komputerów, ani telewizji, nie mówiąc już o reszcie gadżetów które swoją obecnością wypełniają ten świat. Trudne do uwierzenia, że dla mnie wielką radość sprawiał czysty zeszyt w którym mogłem rysować. Z tamtych lat pewnie został u mnie sentyment do bieli i czerni z wszystkimi walorami pośrednimi. Bardzo lubię wszelkie techniki graficzne ubogie pod względem kolorystycznym, ale przez to zmuszające do większego wysiłku kompozycyjnego.
Dziś prezentuję jeden z moich ostatnich zegarów z  zespołem klezmerskim. Wydaje się, że chyba kończę z realistycznym przedstawianiem rzeczywistości. Troszkę delikatnie, ale odchodzę od kopiowania natury. Nie zależy mi na ciągłym udowadnianiu, że potrafię to robić.
Już kiedyś o tym chyba pisałem, że bardziej mi się  podobają akwarelowe impresje niż olejne dopracowane fotografiopodobne widoki. Przypomina mi się dowcip o góralu, który widząc siedzącego w plenerze malarza zajętego wiernym  odtworzeniem widoku gór, mówi do artysty z przekąsem, że  gdyby nie zostawił w domu aparatu fotograficznego, to nie musiałby się tak teraz tak męczyć…





niedziela, 15 stycznia 2012

Zimowe zegary

Wreszcie, albo niestety (niepotrzebne skreślić), spadł śnieg i zima zrobiła się standardowa. A już zanosiło się na kuriozum przyrodnicze. I to jeszcze w 2012 roku, tym w którym ma się tyle wydarzyć…
A ja dalej swoje. Dopóki mogę to dłubię. Tym razem dwa zimowe zegary z dość realistycznymi ptaszkami kojarzącymi się z białą porą roku, sikorkami i gilami. Przedmioty codziennego użytku, które mogą też zdobić wnętrze i przypominać o upływającym bezlitośnie czasie..